Katalog-blogow.pl PrzezProjektor: Za co kochamy sitcomy? - Składniki produkcji, które bawią nas do łez

O stronie

Witaj na Przez Projektor! Na tej stronie znajdziesz dłuższe teksty (recenzje, opinie, przemyślenia) związane z filmami i serialami, które pojawiły się na stronie FB. Zapraszam Cię do polubienia profilu na Facebooku - znajdziesz tam aktualne newsy, doniesienia oraz komentarze związane ze światem kina i nie tylko!

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Za co kochamy sitcomy? - Składniki produkcji, które bawią nas do łez


Bawią, wciągają i zachwycają prostotą. Co jest sukcesem seriali określanych jako "sitcom"? Co sprawia, że miliony ludzi do tej pory zachwyca się ''Przyjaciółmi"? Dlaczego widzowie niecierpliwie czekali, aby dowiedzieć się kim jest wybranka Teda z "Jak poznałem waszą matkę? I czemu jesteśmy w stanie oglądać te same odcinki kilka/kilkanaście razy? W tym artykule przeanalizuje przyczyny owej popularności opierając się na jednych z najpopularniejszych sitcomów - zapraszam!

"Nie śpię - jeszcze jeden odcinek"

Siadając przed ekranem przy produkcjach HBO, czy Netflix bez wątpienie musimy poświęcić prawię godzinę naszego czasu. Zazwyczaj ciągłość opowiadanej historii sprowadza nas do długich sesji i spędza nam sen z powiek. Zupełnie inaczej jest w przypadku sitcomów. Najczęściej takie produkcje balansują na granicy 20 minut, przez co bez żadnego żalu możemy poświęcić ten czas, równie dobrze odpoczywając w łóżku, czy spożywając posiłek. Standardowe seriale emitowane w telewizji trwają 40 minut i obowiązkowo zachęcają widza do czekania na kolejny odcinek. Śmierć, romans, wybór mający wpływ na bohatera - tym autorzy wzbudzają w nas ciekawość, która skłania nas do kolejnych odcinków. Komedie sytuacyjne w tym wypadku przedstawiają nam zupełnie inne, samodzielne historie. Oczywiście poprzednie odcinki cały czas mają wpływ na budowę bohaterów i często wracają do tych opowieści. Najłatwiej to zobrazować serialem "Jak poznałem waszą matkę?", gdzie narrator cofa nas do scen z poprzednich sezonów przypominając o zaistniałych sytuacjach.
Rozwój postaci

Zazwyczaj seriale opowiadają nam niezwykła historię, pełną zwrotów akcji, wokół której budują cały sezon. W przypadku telewizji bardzo często pojawiają się dwa główne wątki. Sticomy również potrafią zaskakiwać, albo poświęcić danemu wydarzeniu tematykę kolejnych odcinków. Jednak wszystko oparte jest na kreowaniu charakteru i relacji naszych bohaterów. Wystarczy spojrzeć jak zmienili się aktorzy przez 10 lat w "Świat według Budnych". Jeszcze bardziej zmieniały się odgrywane przez nich rolę. Każdy nowy sezon odnosił się, przywracał, albo niszczył związek Rachel i Rossa z "Przyjaciół". Momentami wprowadzało nas to w irytacją, czasami w śmiech, ale tak szczerze to sami czekaliśmy na to jak dalej zostanie ich relacja rozwinięta. Andy z "Parks and recreations" zaczynał jako kula u nogi swojej dziewczyny, mieszkając w dole przy jej domu, przez tok odcinków jego życie zmieniało się na naszych oczach.
 Odzwierciedlenie życia

Krótkie odcinki zazwyczaj przedstawiają absurdalne i komiczne sytuacje. Zdecydowanie nie tak wygląda prawdziwe życie. Dlaczego więc mówię tutaj o upodobnianiu się do postaci/wydarzeń? Swoboda interpretacji nie występuje wyłącznie w poezji. Sposób w jaki odbieramy dany odcinek zależy od naszej sytuacji życiowej i wcześniejszych emocji z jakimi zasiadamy przed ekran. Tym samym mimo komediowych sytuacji, niewiarygodnych splotów zdarzeń, czy trywialności historii jesteśmy w stanie zobaczyć tam siebie, albo lepiej zrozumieć daną sytuację, która równie dobrze może nie mieć żadnych wspólnych powiązań z naszą.

Zgrana ekipa

Przyjemność z oglądania gwarantuje obsada. Wystarczy pomyśleć ile gwiazd wykreowały sitcomy, albo jak bardzo wpłynęły na ich popularność - Jennifer Aniston (Przyjaciele), Mila Kunis (Różowe lata 70), Neil Patrick Harris (Jak poznałem waszą matkę?). Wiadomo, że czas jaki poświęcimy na oglądanie przywiązuje nas do bohaterów i ich charakterów. Po kilkudziesięciu odcinkach nie jesteśmy w stanie wyobrazić siebie aby ktoś inny zastąpił Jima Parsonsa, czy Johnego Galeckiego z "Teorii wielkiego podrywu". Oczywiście to nie tak, żeby nie próbowano. Pamiętacie "Dwóch i pół", gdzie zastąpiono Charliego Shenna nową gwiazdą - Ashtonem Kutcherem. Jednak czy wyszło to serialowi na dobre? Ile osób - tyle opinii, i jestem pewien że macie własną na ten temat.
  Sarkazm

Komizm w takich produkcjach bardzo często opiera się na sarkazmie. Dialogi budowane są na tekstach i zwrotach, którymi nie posłużylibyśmy się w rzeczywistości - przynajmniej nie w takim stopniu. W grupie naszych znajomych możemy czuć się komfortowo, nabijać się z nich tak jak ma to miejsce w serialu "Przyjaciele", jednakże wiemy, gdzie istnieje granica naszych żartów (gorzej jeśli nie znamy tej granicy). W sitcomach sarkastyczność i drwiny dotykają prywatnego życia bohatera. Przy czym owy humor używany jest wobec losowych osób, które są nam obce, lub reprezentują jakieś stanowisko.
Legend... wait for it... dary

Wspominałem już o obsadzie, jednak nie możemy zapomnieć o scenarzystach. To oni kreują dialogi i działania naszych ulubieńców, zmieniając je w wyjątkowe i unikalne jednostki. Zazwyczaj twórcy serwują nam mieszankę charakterów. Nikt nie zastąpi optymizmu Chrisa, czy Leslie (Parks and recreation). Nie odzwierciedlimy irytującego zachowania Jackie, które swoją drogą uwielbiamy (Różowe lata 70). Nie poznamy także innych takich podrywaczy jak Barney, czy Joy, którzy i tak są od siebie różni ("Przyjaciele", "Jak poznałem waszą matkę?"). Odmienność osobowości w prezentowanej ekipie gwarantuje dobrą zabawę,  usianą nieporozumieniami, niedopowiedzeniami i odmienną interpretacją. Dzięki czemu serial serwuje nam dawkę dobrego humoru i uśmiech na naszych twarzach.

Człowiek legenda

Barney Stinson, Sheldon Cooper, Ron Swanson, Red Forman - słysząc nazwy tych postaci, mamy klarowny obraz ich charakterów. Doskonale wiemy jakby zachowaliby się w danej sytuacji, albo jak skomentowaliby dany wywód. "That foot in your ass", "How you doing?", "Wait for it..." - między innymi są to zwroty, które bez wątpienia przywołują nam konkretną osobę. Kiedy wypowiada je ktoś inny, nie jest to dla nas przekonujące.
Znam to miejsce na pamięć

Na koniec wspomnę o nierozłącznym elemencie każdego sitcomu. Czyli miejscu w którym rozgrywa się akcja.  Najczęściej niezmiennie jest to ten sam dom, pokój, piwnica, kawiarnia, czy bar. Doskonale pamiętamy jak wygląda, moglibyśmy w wyobraźni idealnie odtworzyć to miejsce, mimo że nigdy tam nie byliśmy, a nawet prawdopodobnie ono nie istnieje. Bazą najczęściej są dwa/trzy pomieszczenia w których bohaterowie spędzają czas i tam dzieje się cała dana akcja. W ten sposób twórcy zmieniając środowisko w niektórych odcinkach, nadają im wyjątkowości. Zauważcie, ze również trwalej zapisują się w naszej pamięci.
Sukcesów sitcomów można doszukiwać się w  wielu aspektach serialu. Wydaje mi się, że wymienione cechy są podstawą i najczęściej wpisują się w ramy tychże produkcji - oczywiście mogą istnieć wyjątki. Tym samym wszystko to wzbudza w nas emocje i zapewnia możliwość kilkakrotnego oglądania. Zawsze z chęcią wrócimy na kawę do Central Perku, czy do piwnicy Erica Formana, znając już dane historię, jednak przeżywając je na nowo. Bo każdy z nas ma taki sitcom, który potrafi oglądać ponownie z zadowoloną miną. W takim razie zastanówcie się, jaki jest wasz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz