Na duży plus zasługuje ponowne obsadzenie Jamie Lee Curtis jako głównej bohaterki. W ten sposób twórcy pokazują zmiany jakie wywołały traumatyczne przeżycia sprzed 40 lat. Po części dostajemy obraz rodziny, wspomnienia z przeszłości oraz psychiczny zarys przeżytej tragedii. "Final girl" pragnie skonfrontować się ze strachem i lękiem, w postaci odwetu. Ale czy tutaj chodzi tylko o zemstę? Na ekranie pojawia się Judie Greer oraz Andi Matichak, reszta ogranicza się do pobocznych ról. To główna bohaterka otrzymuje największy ciężar aktorski.
Specyficzna relacja pomiędzy Laurie, a Myersem miała przybliżyć nam osobowość antagonisty. Widzimy próby zdefiniowania Michaela, jednak te okazują się nieskuteczne. W trakcie seansu i kolejnych zabójstw zanika zgłębianie psychiki, a pozostaje standardowa postać psychopaty znanej z wielu slasher'ów. Bardziej odpowiada mi wersja przedstawiania Myersa jako boogeyman'a, a nie poznawanie jego ludzkiej strony. Niepotrzebnie wprowadzano próby określenia postaci, gdzie sama aura budowanej tajemniczości sprawdziłaby się w 100%. Pamiętajmy, że straszniej jest wtedy, kiedy "ten zły "siedzi w szafie, a my go nie widzimy na ekranie. Wraz z jego pojawieniem znika nasze przerażenie oczekiwania (po części), a sceny emanuje brutalnością.
Zdecydowanym minusem jest przewidywalność. Przejawia się ona w dwóch stopniach. Pierwszy to ten, kiedy w danej scenie budowane jest napięcie. A my wiemy, że tu coś będzie mało miejsce, albo że to jedna z "podpuch" sianych przez twórców. Oczywiście, jeżeli wysilimy się na tyle, żeby dodać dwa do dwóch.
W tym przypadku możemy mówić o dobrej przewidywalności, która mimo wszystko sieje ziarnko niepewności, trzyma w napięciu oraz pozwala nam na analizę i gdybanie.
Drugi stopień jest tym złym. Czyli po pewnych przesłankach możemy domyślać się, co, kto zrobi, jaki jest motyw działania, albo jak do tego doszło. Jednak film nie jest wpleciony w skomplikowaną sieć intryg, żeby ta drobna wada przeszkadzała nam w odbiorze.
Na dużą pochwałę zasługuje oprawa dźwiękowa, która niejednokrotnie sprawdziła się w budowaniu atmosfery grozy.
Podsumowując, jest to dość udany film, obsadzony gdzieś na zagmatwanej linii czasu halloweenowej serii. Odnajdą się tutaj osoby lubiące dreszczyk emocji i fani horrorów tego rodzaju. Ale nie tylko! To jest jedna z tych produkcji, która w skutku nie objawi się nocą spędzoną przy zapalonym świetle ;) Jeżeli lubicie lekką kiczowatość i brak "racjonalnego realizmu", również to coś dla Was. Chociaż nie ukrywam, ze można było wykrzesać więcej z materiału jakim operowali twórcy. Pełnej satysfakcji niestety nie ma, jednak jest na tyle dobrze, żeby nie omijać tej produkcji szerokim łukiem ;)
Chris
lubię czasami kiczowate produkcje, a ten film baaardzo lubię akurat :D!
OdpowiedzUsuń