
Nixon w telewizorze, szafa grająca m.in. Deep Purple, czy Mamas & Pappas - w filmie warto zwracać uwagę na szczegóły, które nie tylko pomogą nam ulokować czas i miejsce akcji, ale także pozwolą wczuć się w klimat, serwowany przez twórców. Chociaż fabularnie możemy czuć lekki niedosyt, film nadrabia to efektami wizualnymi, doznaniami muzycznymi, czy grą aktorską. Jedną z głównych kreacji jest ksiądz Flynn (Jeff Bridges). Postać, która od początku wydaje się tajemnicza, ale razi nas swoją sympatycznością. W ten sposób tylko czekamy, aż twórcy powiedzą nam coś więcej o jego historii. Wszystkich gości poznajemy bowiem przez cały film.

Cynthia Erivo raczy nas wspaniałym wykonaniem piosenki Phila Collinsa, podczas której odgrywa się jedna z moich ulubionych scen.
Jon Hamm najbardziej przypomina przeciętnego gościa. Jak się okazuje to też tylko maska.
Chris Hemsworth, pojawia się stosunkowo niedługo na ekranie, jednak kreacja antagonisty wypada całkiem dobrze. Przy okazji prezentuje dość nieszablonowy sposób gry w ruletkę!
Dakota Johnson nie dostaje błyskotliwych kwestii, za to zdecydowanie przy tej postaci twórcy postanowili namalować jedne z lepszych dzieł w tym filmie. Z drugiej strony pochwały należą się kamerzystom.

Początkowo szybkie zmiany ujęć zaczęły mnie irytować. Po zapowiedziach liczyłem na możliwość "napatrzenia" się na jakiś jaskrawy i przekoloryzowany obraz. Szybko jednak można docenić pracę kamery. Różne perspektywy obrazu pozwalają "nacieszyć oczy". Między innymi w kolejnej ze świetnych scen, która została przedstawiona w filmie trzy razy. Z trzech perspektyw. I trzy razy oglądało się ją z takim samym zaciekawieniem. Za to wielkie brawa!

Na pochwałę zasługują również rozmaite sceny rodem z thrillerów, które potrafią przyśpieszyć bicie serca. Niby możemy spodziewać się nagłego zwrotu akcji. Ale nic się nie dzieje, tylko po to, żeby po chwili nasze przypuszczenia zostały potwierdzone. W ten sposób dałem się nabrać kilka razy...

Chris
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz