Katalog-blogow.pl PrzezProjektor: Zderzenie charakterów w "Avengers: Infinity War" (Spoilery!)

O stronie

Witaj na Przez Projektor! Na tej stronie znajdziesz dłuższe teksty (recenzje, opinie, przemyślenia) związane z filmami i serialami, które pojawiły się na stronie FB. Zapraszam Cię do polubienia profilu na Facebooku - znajdziesz tam aktualne newsy, doniesienia oraz komentarze związane ze światem kina i nie tylko!

niedziela, 29 kwietnia 2018

Zderzenie charakterów w "Avengers: Infinity War" (Spoilery!)

Od premiery najnowszej części Avengers minęło już kilka dni. Dlatego najwyższa pora zebrać myśli i zastanowić się nad scenami, które najbardziej zapadły w mojej pamięci. A takich jest zdecydowanie wiele. Bez wątpienia czeka na mnie powtórny seans, ale już teraz chciałbym omówić kilka rzeczy, którymi zaskoczyli nas bracia Russo. Jak wypadł film w świetle oczekiwań i spekulacji fanów? Czy różnorodność postaci współgrała na ekranie? I czy ta produkcja pozostanie w naszej pamięci? Jeżeli jesteście już po seansie, to gorąco zapraszam na moje odczucia i omówienie elementów "Infinity War" ;)

Uwaga! Tekst zawiera liczne i ważne spoilery! Czytajcie tylko po obejrzeniu filmu ;)


Od zera do bohatera

Marvel Studios swoje uniwersum filmowe buduje już od 10 lat. Wszystko zaczęło się od rewelacyjnej kreacji Roberta Downey Juniora. Jak można nie dażyć sympatią bohatera, z tak wielką charyzmą? Jest to także postać, która na naszych oczach przechodziła przemianę od playboya, do osoby która próbuje utrzymać porządek na świecie. Z czasem otrzymaliśmy więcej postaci. Ale dopiero"Civil War" zmienia  poglądy herosów. To Kapitan Ameryka (Chris Evans), z praworządnego obrońcy rządu, staje się poszukiwanym kryminalistą, a Stark, z lekkoducha, próbuje podporządkować sie systemowi. Najnowsze "Infinity War" wspomina o danych wydarzeniach, poprzez powrót Hulka (Mark Ruffalo) z jego kosmicznej wyprawy. Żart z rozpadem Beatelsów zbywa konflikt na boczny tor. Myślę że nie tylko ja czekałem na spotkanie tych dwóch trzonów drużyny Avengers. Jestem bardzo zadowolony, że do tego nie doszło. Po porażce w starciu z Thanosem, spotkanie to nabierze większego wydźwięku, a widzowie jeszcze bardziej będą czekać na Avengers 4.

Jak się zaczyna tak się kończy...

"Avengers" pokazało nam, że w grupie raźniej, a przy okazji łatwiej przezwyciężyć zło. Od tego czasu plejada obrońców świata wzrosła na niewyobrażalną skalę. "Infinity War" pokazuje, że ilość nie gwarantuje wygranej. Nagle giną wszyscy bohaterowie. Ci których uwielbiamy, ci których dopiero poznajemy i ci którzy mają bliskie relacje z innymi postaciami. Bez wątpienia kolejna część wróci do korzeni, gdzie znów na ekranie ujrzymy skład znany z pierwszej części, dodatkowo z Rocketem (Bradley Cooper) i Nebulą (Karen Gillan), którzy zostali jako przedstawiciele Strażników Galaktyki. No tak, wiemy że postacie jak np. Spider-Man (Tom Holland) wrócą do świata żywych, pytanie tylko jak? Zakończenie kończy pewien etap, ale otwiera nieograniczone możliwości spekulacji i dróg, ktorymi mogą kierować się twórcy.

Czy śmierć w "Infinity War" coś znaczy?

Bracia Russo rozpoczynają produkcję z ogromnym impetem . Loki (Tom Hiddleston), najlepszy antyboher umiera już w pierwszej scenie, która kontynuuje wydarzenia z "Ragnaroku" . "Tym razem na dobre" cytując świetną rekację Thanosa (Josh Brolin). Umiera w agonii, na oczach brata. Po tej scenie wiedziałem, że teraz mogę spodziewać się już wszystkiego. Jednak film pędzi dalej, nie rozczulając się nad postacią. Po jakimś czasie umiera Gamora (Zoe Saldana). Moim zdaniem był to doskonały etap rozwoju postaci głównego villana. Początkowo myślałem, że to właśnie on rzuci się w przepaść, jako ten który kocha samego siebie. Być może mógłby zrobić to Quill (Chris Pratt), o którym trochę później. Jednak słysząc początek monologu Gamory, wiemy co się wkrotce wydarzy.  Wiedziałem co się stanie, a i tak z przejęciem słuchałem kazdego kolejnego jej słowa, tym samym roniąc łezkę, kiedy  po jej śmiertelnym upadku nastała cisza. Następnie umiera Vision (Paul Bettany). Postać, której śmierć miała olbrzymie znaczenie dla całej fabuły w Wakandzie. Jednak nie byłem tym wstrząśnięty nawet w drobnym calu. Nie myślałem wtedy o kamieniu czasu i możliwości odwrócenia czynu Scarlet Witch (Elizabeth Olsen). Po prostu romans Wandy i Visiona był zawsze gdzieś z tyłu, raczej na zasadzie przyjacielskich relacji. Nagle otrzymujemy w pełni kwitną miłość. Sama scena finalna była odegrana bardzo dobrze. Nie kupuje tego, przynajmniej na tyle, żebym smucił się zniknięciem androida...

Wszystko umiera...

Ale nagle po śmierci Visiona, znika pół świata. I to ma olbrzymi wydźwięk. Nie dlatego że na świecie panuje chaos (co widzimy w scenie po napisach - Samuel L. Jackson jak zwykle w formie) . Ale widzimy reakcje tej garstki osób, które zostają. Śmierć Parkera najlepiej oddaje zarys sytuacji. Początkowo byłem zażenowany tą sceną. Wszyscy po prostu znikają, a Peter odgrywa teatralną scenę śmierci. Jednak pisząc ten tekst, zauważyłem, jak wielkie miało to znaczenie dla Tonego Starka. Od "Civil War" jawił się jako mentor. Był gotowy oddać życie za "dzieciaka". Jednak to nie on ginie , a jego podopieczny. Osoba która go podziwiała, darzyła ogromnym zaufaniem i próbowała zasłużyć na jego uznanie. Nie jest to postać gotowa na śmierć, czy poświęcenie dla ludzkości. Chcę zobaczyć jak po tym wydarzeniu będzie funkcjonowała postać Tony'ego. Zresztą podobnie cała reszta postaci, która będzie musiała poradzić sobie z olbrzymią stratą i fatalizmem sytuacji. Jednym z moich przypuszczeń jest chęć usunięcia części pierwszej obsady. Poświęcenie herosów, aby wszyscy mogli żyć. Może to trochę zbyt proste, ale z pewnością konsekwencje Infinity War zmienią sytuacje w filmowym uniwersum.

Wypijmy za nieobecnych

Od miesięcy, kiedy zaczęła się promocja filmu, fani czekali na wiadomości o Hawkeye. "Odgrywa on ogromną rolę", przynajmniej tak mówili twórcy... No to gdzie on jest? Zabawne, że po "Avengers" niektórzy nabijali się z jego znikomej roli, jako tego najmniej lubianego członka. Aż nagle po kilku latach, wszyscy oczekiwali jego przybycia... Tu go nie ma... i bardzo dobrze. Spekulacje? Wraca do do swojego zakątka po wydarzaniach z "Civil War", siedzi w domu i nagle znika mu rodzina. W kolejnej części Avengers jest wkurzony na cały świat, z początku pod przykrywką Ronina, aby bohaterowie nie rozpoznali zmienionego życiem i zdruzgotanego bohatera. Może będzie na nich wściekły, może będzie szukał winnego? Z pewnością jeszcze o nim usłyszymy. Podobnie jak o Ant-Manie, którego solowy film zobaczymy już niebawem. Pamiętajmy, że ta postać również może stracić rodzinę, czy partnerkę z którą dzieli następny film Marvel Studios. Te dwie postacie z pewnością nie powiedziały ostatniego słowa, sądzę że ich nieobecność w Infinity War znaczy więcej niż możemy przypuszczać. Ale to tylko spekulacje, bo z pewnością ujrzymy Kapitan Marvel (Brie Larson), ktorej solowe przygody ujrzymy jeszcze przed czwartymi Avengers. Nic tylko czekać!

Villain jakich mało

Thanos... No właśnie... Złoczyńca? Antybohater? Wizjoner? On wprowadza nas w Infinity War i to on je kończy. Objawia się jako człowiek z planem, dążący do osiągnięcia sukcesu. Cały film kieruje się do przodu, nie spoglądając wstecz. Po trupach do celu. Thanos nie chce zdobyć władzy, czy zniszczyć ludzkość. Ma swoją motywację i ze spokojem realizuje większy plan, krok po kroku. Pstryknięcie palcami, które widziałem mnóstwo razy w trailerze, obecnie wywiera inny wydźwięk, podczas ponownego oglądania. Do tej pory wszystkie filny Marvela kończyły się sukcesem. Czemu myślicie, że zakończenie jest negatywne? Przecież plan się udał, a Thanos spokojnie zasiada w blasku słońca. Kupuje to w 100%, a po Lokim to (chyba) mój drugi ulubiony villain. Jego spokój i  opanowanie jest godne podziwu. Szalony tytan. Czy widzicie w nim szaleństwo? Czyny które podejmuje jak np. zabicie własnej córki, niewątpliwie odciskają swoje piętno. Widzimy płacz, ból i konsekwencje jakie ponosi, aby oczyścić wszechświat. Nie oczekuje wdzięczności i szanuje walkę jaką podejmują bohaterowie. Nie zabija bez powodu, a przecież mógł dużo wcześniej wyeliminować Thora, Strażników, czy bohaterów na Tytanie. Dopóki nie ma takiej potrzeby, nie używa siły. Jest zdeterminowany i rozważny. To jest coś wspaniałego!

I cały misterny plan...

Scen wartych zapamiętania jest wiele, ale zdecydowanie zrobiła na mnie wrażenie próba zdjęcia rękawicy Thanosa. Widzimy, że można go powstrzymać, ale też widzimy jak wiele wysiłku jest wymagane. Świetnie zrealizowana scena pokazuje nam grupę bohaterów na Tytanie, która używa swoich umiejętności do przytrzymania antagonisty. Tutaj pojawia się Peter Quill, który zapewne denerwuje nie jednego widza. Jeden z moich znajomych, po seansie żywi całkowity brak sympatii do bohatera. Gdybym ja nie oglądał Strażników Galaktyki, zareagowałbym odobnie. Możemy w pełni zrozumieć Quilla, który poniesiony emocjami bije Thanosa, rujnując tym samym zaplanowaną akcję. Jednak trudno ukryć również moją irytację. Zdecydowanie o to chodziło. Film od początku buduje Petera jako "dupka", który próbuje skupić na sobie uwagę. Pokazują to bardzo zabawne interakcje Strażników z bogiem piorunów. Czy jednak wynika to ze zmiany charakteru, czy może Star-Lord był taki od początku, a my tego nie widzieliśmy omamieni płaszczem żartów...

Zielony stwór

Twórcy już kilka lat temu zapowiadali rozwój Hulka na przestrzeni filmów. Banner jakiego widzimy w "Ragnaroku" różni się od tego z "Age of Ultron". Co ciekawe, kiedy postać Hulka ewoluuje, Bruce przeżywa regres. Z poważnego naukowca z sekretem, staje się śmieszkowym i niezrównoważonym bohaterem. Może to tylko efekt dostosowania postaci do humorystycznej trzeciej części Thora. Jednak można spekulować, że tak wpłynęły na tą postać sława, dzielenie osobowości i liczne luki w pamięci Bannera. Czekam z niecierpliwością co z tego wyniknie, bo przecież Hulk również przeżywa kryzys, co wyraźnie zostało podkreślone.

Dojrzewanie

Thor (Chris Hemsworth) zdecydowanie przejmuje film. Jest to idealny przykład prawidłowego rozwoju postaci. Origin story był przeciętny, kolejna część przygniotła tą postać. Dopiero Taika Waititi w "Ragnaroku" rozwinął skrzydła Hemesworth'owi. I Thor z "Infinity War" podbija moje serce. Prawdziwy bóg piorunów, który zna życie jak mało kto. Przygnieciony doświadczeniami wielu setek lat życia i po traumatycznych przejściach, nadal wierzy w sens swojego istnienia. Chce pokonać kolejną przeszkodę na swojej drodze. Objawia się jako bóg, charakter  zupełnie nie z tej bajki, który łaknie zemsty na Thanosie. Wszystkie sceny z tą postacią różnią się od całej fabuły. Rozgromienie wojsk w Wakandzie, czy ożywienie gwiazdy to siły które przekraczają pojmowanie innych bohaterów. Mimo to wypadają realistycznie, ba, dostarczają niebywałej radości z oglądania. Team Thor hip hip, hura!

Team Stark vs Team Cap

Kapitan Ameryka w filmie zostaje zepchnięty na boczny plan. Jako zwolennik Starka, nie mogę ukrywać satysfakcji, jednak kilka scen z Capem wystarcza, aby podkreślić jego obecność. Nie potrzebuje on żadnych dialogów (chociaż takowe ma). Jest to legenda, która po raz kolejny prowadzi armię na wojnę. Obrońca świata, który znów staje przeciwko złu. Jego numer w telefonie Tony'ego wystarcza, abyśmy czuli obecność bohatera. Na więcej musimy czekać do kolejnej części, gdzie pewnie dostaniemy liczniejsze sceny z Chrisem Evansem. Stark gra tutaj ważniejszą rolę . Wracamy na chwilę do wątku Pepper z "Iron-Man 3", dostajemy kolejną odsłonę mentorstwa względem Spidego, a głównie stracie męskich ego. Strange (Benedict Cumberbatch) i Stark nie stronią od przepychanek, a później do tego możemy dołączyć Star-Lorda. To jest to, na co czekałem najbardziej. Interakcje postaci, nietuzinkowe spotkania i zderzenie zupełnie innych światów - magii, technologi, czy kosmosu. I nie zawiodłem się ani trochę, bo wypada to wspaniale! Tom Holland ponownie wypada rewelacyjnie w roli Petera Parkera, a nawet otrzymujemy gościnny występ Neda. Dodatkowo dostajemy team-up Thora i Rocketa, dwóch różnych postaci o podobnych doświadczeniach życiowych. Ich rozmowa jest wspaniała, kiedy to Thor bez problemu wylewa żale,  a Rocket w swojej nieporadnej komunikacji próbuje wesprzeć go na duchu. Nic tylko podziękować za tak cudownie odegrane i napisane sceny.

Powrót z zapomnienia

Po śmierci Lokiego, spodziewałem się... wszystkiego. Jednak powrót pewnej postaci "wgniótł mnie w fotel". Pokazuje to również, jak wielkie jest całe uniwersum. Wspomniany znajomy odnalazł dla siebie wątek z jedynego filmu Marvela, który oglądał. Mianowicie powraca Red Skull znany z "First Avenger"! Chociaż pojawia się tylko w jednej scenie, to na długo pozostanie w mojej pamięci. Jest to złoczyńca z krwi i kości, który spędził mnóstwo czasu w odosobnieniu. Wielu fanów narzekało na zmarnowanie potencjału, w pierwszych solowych orzygodach Capa. Mam nadzieję, że Red Skull powróci w kolejnej fazie Marvela i narobi sporego zamieszania. Swoją drogą, fajne zagranie na spekulacjach widzów. Kiedy fani szukali, gdzie może być kamień duszy, ten leżał sobie zupełnie w nieznanym miejscu. Nic tylko zacząć klaskać! 

Kolejny motyw rodziny

Od pierwszych Strażników wiemy, że Gamora jest córką Thanosa. Jednak nie spodziewałem się, że ten motyw w filmie będzie miał tak duże znaczenie. Z zachwytem podziwiałem kolejne dialogi i trochę niezgrabnie wprowadzoną retrospekcję, aczkolwiek rozbudowała ona relacje postaci. Dodatkowo w tym momencie warto skupić uwagę na otoczeniu, które w barwny sposób wkomponowało się w akcję odgrywaną na ekranie. Marvel już od kilku filmów gra na relacjach rodzinnych. Rodzice Starka, siostrzana relacja z Nebulą, dom Hawkeye, relacja z córką Scotta, odnalezienie ojca w postaci Ego, czy dramaty rodzeństwa po śmierci Odyna.  Można przypuszczać, że w pewnym momencie będzie tego za dużo. Bracia Russo po raz kolejny sięgają do wartości rodziny i wypada to nadzwyczaj dobrze. Ponownie motyw ten odciska ogromny ładunek emocjonalny, zarówno na bohaterach, jak i na widzach.

Tematów do omawiania jak widać nie brakuje, a rozpisywać mogę się bez końca. Nic dziwnego, bo sama produkcja jest ogromnym przedsięwzięciem.  Starałem się ująć wszystko co zapadło mi w pamięci. Niestety nie ma czasu na omawianie każdej postaci, lokacji czy relacji. I tak starałem się streszczać oraz nie przesadzić z ilością tekstu. Chyba mi to jednek nie wyszło ;) Infinity War bez wątpienia wywoła jeszcze wiele dyskusji, przynjmniej do premiery kolejnej części Avengers. Jeśli macie ochotę, podzielcie się swoimi wrażeniami, opiniamii i spekulacjami :D Ja tymczasem z niecierpliwością czekam na powtórny seans oraz inne majowe premiery ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz