"Maniac" to zamknięta opowieść o dwóch jednostkach, które nie potrafią "normalnie" funkcjonować we własnym otoczeniu. Serial zabiera nas w długą i mozolną drogę pomiędzy plejadą niewypracowanych traum naszych bohaterów. Jest to wycieczka po alternatywnych rzeczywistościach z puntku A, do punktu B - z objazdem po wszystkich innych literach alfabetu. Plus jest to kolejne spojrzenie na inteligentne maszyny. Historia, która mogłaby zostać zamknięta w wyniku połączenia pierwszego i ostatniego epizodu, próbuje pokazać nam coś więcej.
Coś wiecej, czyli: rówieśnika króla Juliana, elfickie opowieści rodem ze Śródziemia, czy załamanie psychiczne komputera. Serial stara się wybić widza z liniowego rytmu, unikając jednoznacznych odpowiedzi na rodzące się pytania. Jednak wszystkie zmyłki i podpuchy można swobodnie naprostować wraz z biegiem wydarzeń. Z początku to intryguje, następnie nuży, później błaga o zakończenie wątku. Niekiedy sprawdzałem ile czasu zostało do końca odcinka - jednak dalej wysłuchiwałem tej opowiesci.
I nie chodzi o to, że ta produkcja jest zła (chociaż do rewelacyjnych też nie należy). A raczej o to, że fabuła próbuje nam coś przekazać, ale sama nie wie jak to dokładnie zrobić. Po zapowiedziach liczyłem, że jako widzowie - niczym bohaterowie będziemy błądzić w labiryncie iluzji, szukając sensu i starając się wgłębić w psychike głównych postaci. I gdzieś słychać ten dzwon, ale ciężko zlokalizować źródło dźwięku. Przekaz dociera, jednak w dziwnie męczący sposób. Dodatkowo obserwujemy wspomniany wcześniej wątek z "emocjonalnym komputerem", który jest, ma jakiś wpływ, ale w sumie prowadzi donikąd.
Nietypowe, bo nie potrafie sam określić czym skłoniono mnie do obejrzenia tego 10-odcinkowego serialu. Może po prostu zastanawiałem się, czy znajdę w tej opowieści coś jeszcze. Ciekawość mieszkała się z irytacją, a zagadkowość ze znużeniem. Mam wrażenie, że wkrótce zapomnę o tej produkcji. Nie sądzę też, abym chciał do niej wracać. Czy żałuję spędzonego przy niej czasu? Nie. Serial stał się miłą okazją do popatrzenia na Stone i Hill'a, którzy mogli bawić się kreacjami i pokazać różne wcielenia (takie aktorskie portfolio) . Jeśli naprawdę jesteście zaintrygowani to przekonajcie się sami, jeśli nie to dużo nie stracicie, bo ten czas możecie wypełnić innymi filmami.
CHRIS
Dzień dobry :) Serdecznie zapraszam na mojego bloga, gdzie kilka słów poświęciłam najgorętszej produkcji rodzimego kina https://moimokiem-bezfikcji.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń