Zacznijmy od naszych bohaterów. Poznajemy czwórkę starych znajomych ze studiów, o których przez cały czas otrzymujemy strzępki informacji. Jeden to jąkała, który ciągle marudzi. Drugi (chyba główny bohater), który mierzy się z przykrym wspomnieniem (zobaczycie je na ekranie kilkaset razy). I dwójka pozostałych, których za nic w świecie nie odróżniałem.
W tym pomogło mi wykrzykiwanie ich imion. Ale na tym kończą się nasze jakże barwne i rozbudowane dialogi. Może i od czasu do czasu usłyszymy jakieś informacje, żebyśmy mogli chociaż wyobrazić sobie co się dzieje na naszym czarnym ekranie. W zupełności rozumiem, że horror ma inne zadanie, ale co w przypadku kiedy nawet tego nie spełnia?
Jednak po nocy nastaje dzień i wtedy możemy przeanalizować, co działo się z grupą znajomych. W 1/3 filmu twórcy pomyśleli o wyposażeniu bohaterów w latarki, które dały wielkie nic. Dlatego w końcu otrzymujemy smugi światła, które pomagają w odbiorze. Wtedy również zaczynamy rozumieć fabułę, która czerpie korzenie z mitologii nordyckiej. Przez korzenie, mam na myśli gałązkę - a raczej jedno imię rzucone na wiatr.
Trochę krzyków i krwi robią z tego horror, który możecie obejrzeć, jeżeli chcecie zobaczyć coś mroczniejszego niż filmy z uniwersum DC. Może nawet i jest straszny - nie wiem, nie widziałem
¯\_(ツ)_/¯Napięcie buduje jedynie postać czająca się za drzewami, która uciekła z sagi o pewnym wiedźminie. Rozwiązanie jej "tajemniczości" jest przeciętne. Czy polecam? Odpowiedź chyba już znacie ;)
Klimatyczny i straszny
OdpowiedzUsuń