Katalog-blogow.pl PrzezProjektor: Stwórzmy sobie świat - czyli o zwyczajności ,,Ghost in the shell"

O stronie

Witaj na Przez Projektor! Na tej stronie znajdziesz dłuższe teksty (recenzje, opinie, przemyślenia) związane z filmami i serialami, które pojawiły się na stronie FB. Zapraszam Cię do polubienia profilu na Facebooku - znajdziesz tam aktualne newsy, doniesienia oraz komentarze związane ze światem kina i nie tylko!

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Stwórzmy sobie świat - czyli o zwyczajności ,,Ghost in the shell"

Całkiem niedawno do kin zawitała adaptacja mangi ,,Ghost in the Shell", pod tym samym tytułem. Nie znając materiału źródłowego, poszedłem do kina z nastawieniem na dobry futurystyczny film, ze Scralett Johansson w roli głównej. Trailery, zapowiedzi oraz opinie wskazywały, że będzie to udany seans. Teraz mogę żałować, że nie kupiłem popcornu. Przynajmniej zjadłbym popcorn...




Dobrze, może przesadzam, ale tylko trochę. Fabuła? Nie mogę zarzucić braku spójności, całość jest całkiem ładnie zespojona i zamyka się w ramach filmu, ale ... co z tego? Bieg wydarzeń idzie cały czas do przodu, dostajemy nowe informacje oraz nieskomplikowane rozwinięcie głównej bohaterki. Nie zaskoczyło mnie tutaj nic nowego, wszystkie motywy na których trzyma się scenariusz były...
po prostu zwyczajne. Zdecydowanie za dużo rzeczy zostało po prostu opisywane, niczym w książce, przy czym tak naprawdę nie wiem nic o wykreowanym świecie. Ludzkość zawsze zastanawiała się jak będzie wyglądała przyszłość, tym samym widzieliśmy setki, a nawet tysiące jej opisów. Cyborgi? Sztuczna inteligencja? Udoskonalanie człowieka? To wszystko już było...




Fakt, że liczy się prezentacja i własna wizja, która niestety jest mierna. Widoki, czy klimat miasta ani trochę nie przykuły mojej uwagi, równie dobrze mógłby to być kolejny film osadzony w Nowym Jorku. Jednak tym samym na każdym kroku twórcy próbują nam wcisnąć jak bardzo wszystko jest nowoczesne i technologia idzie do przodu. Niestety nieudolnie. Nie pamiętam żadnej nowinki która zrobiłaby na mnie wrażenie - a chciałbym. Naprawa ciała bohaterki, wyglądała jak automatyczne malowanie ściany połączone z umieszczaniem przez maszyny rzeczy na taśmę produkcyjną. Nie wspominając o bardzo biednie przedstawionych "udoskonaleniach" człowieka i wstawianiu jego nowych części. Batou po naprawie wzroku, wyglądał jakby jego lornetka przyssała się na stałe. Pomijając część optyczną, naprawdę chciałbym zobaczyć możliwości i działanie tych wszczepionych sprzętów, albo chociaż ich jakikolwiek przydatność, poza częścią opisową.




Główne skrzypce grają tutaj Major i Batou. Obie postacie pisane są całkiem dobrze... osobno. W korelacji: postać główna i jej pomocnik wypadają przeciętnie. Rozumiem, że historia kręci się koło bohaterki-cyborga, jednak poza pustą wymianą zdań, liczyłem na chociażby odrobiną relacji między nimi, czy to w postaci docinków czy współpracy. Może dlatego ich wspólne akcje nie były w żaden sposób ciekawe. Sytuacja zmienia się kiedy poznajemy antagonistę, tutaj wreszcie dostajemy porządną więź w filmie, koło której tak naprawdę kręci się fabuła. Teoretyczne postać Kuze (Michael Pitt) jest jednym z nadrzędnych elementów filmu, tylko dlaczego mam wrażenie że był tam tylko przez chwilę?




Scarlett Johansson prezentuje się znakomicie (zwłaszcza w pierwszych kilku minutach jej wejścia na ekran). Sceny walki  wypadają o wiele słabiej niż w "Lucy", czy "Avengers", jednak raczej jest to kwestia pisanej postaci. Kreacja bohaterki ukazuje jej historię, ale brakuje tutaj rozwoju osobowości, widzimy trochę zmian, trochę tajemnic z przeszłości - nic po za tym. Oczywiście zdaję sobie sprawę że jest to sztuczna inteligencja, jednak "przełomowa" nie jest  adekwatnym określeniem. Wiem, że zagranie cyborga (w teorii) który jest człowiekiem, w ludzkim ciele, z ludzkim mózgiem jest nie lada wyzwaniem. Więc dlaczego nie mógł to być po prostu człowiek? Racja, to cyberpunk...
Poza hybrydą człowieka i robota nie ma żadnej kreacji która mogłaby zostawić jakikolwiek ślad w pamięci. Praktycznie po tygodniu od seansu nie pamiętałem ich imion, ani nawet wyglądu. Wszyscy bohaterowie poboczni są  tłem, które ani trochę mnie nie zainteresowało.




Ostatecznie dochodzimy do punktu kulminacyjnego filmu i następnie kilka scen zamykających wątki. Brak epickiej i pamiętliwej walki. Brak jakiegokolwiek przejęcia losem postaci. Brak akcji która wywołałaby jakiekolwiek emocje. Brak rozrywki którą mógłby dostarczyć zwyczajny blockbuster. Przeciętne i schematyczne starcie z zagrożeniem, zwieńczone krótkim dopowiedzeniem historii.  Niestety, nawet Scarlett Johansson nie uratowała filmu. Koniec końców film można obejrzeć spokojnie, jednak przy tegorocznych premierach kinowych oraz plejadzie filmów które możemy wybrać, jest to kiepski wybór na spędzenie wieczoru.
                                                                                                                                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz