Całkiem niedawno do kin zawitała adaptacja mangi ,,Ghost in the
Shell", pod tym samym tytułem. Nie znając materiału źródłowego,
poszedłem do kina z nastawieniem na dobry futurystyczny film, ze
Scralett Johansson w roli głównej. Trailery, zapowiedzi oraz opinie
wskazywały, że będzie to udany seans. Teraz mogę żałować, że nie kupiłem
popcornu. Przynajmniej zjadłbym popcorn...
Dobrze,
może przesadzam, ale tylko trochę. Fabuła? Nie mogę zarzucić braku spójności, całość jest całkiem ładnie zespojona i zamyka
się w ramach filmu, ale ... co z tego? Bieg wydarzeń idzie cały czas do
przodu, dostajemy nowe informacje oraz nieskomplikowane rozwinięcie
głównej bohaterki. Nie zaskoczyło mnie tutaj nic nowego, wszystkie motywy na których trzyma się scenariusz były...
po prostu zwyczajne. Zdecydowanie
za dużo rzeczy zostało po prostu opisywane, niczym w książce, przy czym
tak naprawdę nie wiem nic o wykreowanym świecie. Ludzkość zawsze
zastanawiała się jak będzie wyglądała przyszłość, tym samym widzieliśmy
setki, a nawet tysiące jej opisów. Cyborgi? Sztuczna inteligencja?
Udoskonalanie człowieka? To wszystko już było...
Fakt, że liczy się prezentacja i własna wizja, która niestety jest mierna. Widoki, czy klimat miasta ani trochę nie przykuły mojej uwagi, równie dobrze mógłby to być kolejny film osadzony w Nowym Jorku.
Jednak tym samym na każdym kroku twórcy próbują nam wcisnąć jak bardzo
wszystko jest nowoczesne i technologia idzie do przodu. Niestety
nieudolnie. Nie pamiętam żadnej nowinki która zrobiłaby na mnie wrażenie
- a chciałbym. Naprawa ciała bohaterki, wyglądała jak automatyczne
malowanie ściany połączone z umieszczaniem przez maszyny rzeczy na taśmę
produkcyjną. Nie wspominając o bardzo biednie przedstawionych
"udoskonaleniach" człowieka i wstawianiu jego nowych części. Batou po
naprawie wzroku, wyglądał jakby jego lornetka przyssała się na stałe.
Pomijając część optyczną, naprawdę chciałbym zobaczyć możliwości i
działanie tych wszczepionych sprzętów, albo chociaż ich jakikolwiek
przydatność, poza częścią opisową.
Główne skrzypce grają tutaj Major i Batou. Obie postacie pisane są całkiem dobrze... osobno. W korelacji: postać główna i jej pomocnik wypadają przeciętnie.
Rozumiem, że historia kręci się koło bohaterki-cyborga, jednak poza
pustą wymianą zdań, liczyłem na chociażby odrobiną relacji między nimi,
czy to w postaci docinków czy współpracy. Może dlatego ich wspólne akcje
nie były w żaden sposób ciekawe. Sytuacja zmienia się kiedy poznajemy
antagonistę, tutaj wreszcie dostajemy porządną więź w filmie, koło
której tak naprawdę kręci się fabuła. Teoretyczne postać Kuze (Michael
Pitt) jest jednym z nadrzędnych elementów filmu, tylko dlaczego mam
wrażenie że był tam tylko przez chwilę?
Scarlett
Johansson prezentuje się znakomicie (zwłaszcza w pierwszych kilku
minutach jej wejścia na ekran). Sceny walki wypadają o wiele słabiej
niż w "Lucy", czy "Avengers", jednak raczej jest to kwestia pisanej
postaci. Kreacja bohaterki ukazuje jej historię, ale brakuje tutaj rozwoju osobowości,
widzimy trochę zmian, trochę tajemnic z przeszłości - nic po za tym.
Oczywiście zdaję sobie sprawę że jest to sztuczna inteligencja, jednak
"przełomowa" nie jest adekwatnym określeniem. Wiem, że zagranie cyborga
(w teorii) który jest człowiekiem, w ludzkim ciele, z ludzkim mózgiem
jest nie lada wyzwaniem. Więc dlaczego nie mógł to być po prostu
człowiek? Racja, to cyberpunk...
Poza hybrydą człowieka i robota
nie ma żadnej kreacji która mogłaby zostawić jakikolwiek ślad w pamięci.
Praktycznie po tygodniu od seansu nie pamiętałem ich imion, ani nawet
wyglądu. Wszyscy bohaterowie poboczni są tłem, które ani trochę mnie
nie zainteresowało.
Ostatecznie
dochodzimy do punktu kulminacyjnego filmu i następnie kilka scen
zamykających wątki. Brak epickiej i pamiętliwej walki. Brak
jakiegokolwiek przejęcia losem postaci. Brak akcji która wywołałaby
jakiekolwiek emocje. Brak rozrywki którą mógłby dostarczyć zwyczajny
blockbuster. Przeciętne i schematyczne starcie z zagrożeniem, zwieńczone
krótkim dopowiedzeniem historii. Niestety, nawet Scarlett Johansson
nie uratowała filmu. Koniec końców film można obejrzeć spokojnie, jednak
przy tegorocznych premierach kinowych oraz plejadzie filmów które
możemy wybrać, jest to kiepski wybór na spędzenie wieczoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz