Bawią, wciągają i zachwycają prostotą. Co jest sukcesem
seriali określanych jako "sitcom"? Co sprawia, że miliony ludzi do tej
pory zachwyca się ''Przyjaciółmi"? Dlaczego widzowie niecierpliwie czekali,
aby dowiedzieć się kim jest wybranka Teda z "Jak poznałem waszą matkę? I
czemu jesteśmy w stanie oglądać te same odcinki kilka/kilkanaście razy? W tym
artykule przeanalizuje przyczyny owej popularności opierając się na jednych z
najpopularniejszych sitcomów - zapraszam!
"Nie śpię - jeszcze jeden odcinek"
Siadając przed ekranem przy produkcjach HBO, czy Netflix bez
wątpienie musimy poświęcić prawię godzinę naszego czasu. Zazwyczaj ciągłość
opowiadanej historii sprowadza nas do długich sesji i spędza nam sen z powiek.
Zupełnie inaczej jest w przypadku sitcomów. Najczęściej takie produkcje
balansują na granicy 20 minut, przez co bez żadnego żalu możemy poświęcić ten
czas, równie dobrze odpoczywając w łóżku, czy spożywając posiłek. Standardowe
seriale emitowane w telewizji trwają 40 minut i obowiązkowo zachęcają widza do
czekania na kolejny odcinek. Śmierć, romans, wybór mający wpływ na bohatera -
tym autorzy wzbudzają w nas ciekawość, która skłania nas do kolejnych odcinków.
Komedie sytuacyjne w tym wypadku przedstawiają nam zupełnie inne, samodzielne historie.
Oczywiście poprzednie odcinki cały czas mają wpływ na budowę bohaterów i często
wracają do tych opowieści. Najłatwiej to zobrazować serialem "Jak poznałem
waszą matkę?", gdzie narrator cofa nas do scen z poprzednich sezonów
przypominając o zaistniałych sytuacjach.
Rozwój postaci
Zazwyczaj seriale opowiadają nam niezwykła historię, pełną zwrotów
akcji, wokół której budują cały sezon. W przypadku telewizji bardzo często pojawiają
się dwa główne wątki. Sticomy również potrafią zaskakiwać, albo poświęcić
danemu wydarzeniu tematykę kolejnych odcinków. Jednak wszystko
oparte jest na kreowaniu charakteru i relacji naszych bohaterów.
Wystarczy
spojrzeć jak zmienili się aktorzy przez 10 lat w "Świat według
Budnych". Jeszcze bardziej zmieniały się odgrywane przez nich rolę.
Każdy
nowy sezon odnosił się, przywracał, albo niszczył związek Rachel i Rossa
z
"Przyjaciół". Momentami wprowadzało nas to w irytacją, czasami w śmiech,
ale tak szczerze to sami czekaliśmy na to jak dalej zostanie ich
relacja
rozwinięta. Andy z "Parks and recreations" zaczynał jako kula u nogi
swojej dziewczyny, mieszkając w dole przy jej domu, przez tok odcinków
jego
życie zmieniało się na naszych oczach.
Odzwierciedlenie życia
Krótkie odcinki zazwyczaj przedstawiają absurdalne i
komiczne sytuacje. Zdecydowanie nie tak wygląda prawdziwe życie. Dlaczego więc
mówię tutaj o upodobnianiu się do postaci/wydarzeń? Swoboda interpretacji nie
występuje wyłącznie w poezji. Sposób w jaki odbieramy dany odcinek zależy od
naszej sytuacji życiowej i wcześniejszych emocji z jakimi zasiadamy przed ekran.
Tym samym mimo komediowych sytuacji, niewiarygodnych splotów zdarzeń, czy
trywialności historii jesteśmy w stanie zobaczyć tam siebie, albo lepiej
zrozumieć daną sytuację, która równie dobrze może nie mieć żadnych wspólnych
powiązań z naszą.
Zgrana ekipa
Przyjemność z oglądania gwarantuje obsada. Wystarczy
pomyśleć ile gwiazd wykreowały sitcomy, albo jak bardzo wpłynęły na ich
popularność - Jennifer Aniston (Przyjaciele), Mila Kunis (Różowe lata 70), Neil
Patrick Harris (Jak poznałem waszą matkę?). Wiadomo, że czas jaki poświęcimy na
oglądanie przywiązuje nas do bohaterów i ich charakterów. Po kilkudziesięciu
odcinkach nie jesteśmy w stanie wyobrazić siebie aby ktoś inny zastąpił Jima
Parsonsa, czy Johnego Galeckiego z "Teorii wielkiego podrywu".
Oczywiście to nie tak, żeby nie próbowano. Pamiętacie "Dwóch i
pół", gdzie zastąpiono Charliego Shenna nową gwiazdą - Ashtonem Kutcherem. Jednak
czy wyszło to serialowi na dobre? Ile osób - tyle opinii, i jestem pewien że
macie własną na ten temat.
Sarkazm
Komizm w takich produkcjach bardzo często opiera się na sarkazmie. Dialogi budowane są na tekstach i zwrotach,
którymi nie posłużylibyśmy się w rzeczywistości - przynajmniej nie w takim stopniu. W grupie naszych znajomych
możemy czuć się komfortowo, nabijać się z nich tak jak ma to miejsce w
serialu "Przyjaciele", jednakże wiemy, gdzie istnieje granica naszych żartów
(gorzej jeśli nie znamy tej granicy). W sitcomach sarkastyczność i drwiny dotykają prywatnego życia bohatera. Przy czym owy humor używany jest
wobec losowych osób, które są nam obce, lub reprezentują jakieś stanowisko.
Legend... wait for it... dary
Wspominałem już o obsadzie, jednak nie możemy zapomnieć o
scenarzystach. To oni kreują dialogi i działania naszych ulubieńców, zmieniając
je w wyjątkowe i unikalne jednostki. Zazwyczaj twórcy serwują nam mieszankę
charakterów. Nikt nie zastąpi optymizmu Chrisa, czy Leslie (Parks and
recreation). Nie odzwierciedlimy irytującego zachowania Jackie, które swoją
drogą uwielbiamy (Różowe lata 70). Nie poznamy także innych takich podrywaczy
jak Barney, czy Joy, którzy i tak są od siebie różni ("Przyjaciele", "Jak
poznałem waszą matkę?"). Odmienność osobowości w prezentowanej ekipie
gwarantuje dobrą zabawę, usianą
nieporozumieniami, niedopowiedzeniami i odmienną interpretacją. Dzięki czemu
serial serwuje nam dawkę dobrego humoru i uśmiech na naszych twarzach.
Człowiek legenda
Barney Stinson, Sheldon Cooper, Ron Swanson, Red Forman - słysząc
nazwy tych postaci, mamy klarowny obraz ich charakterów. Doskonale wiemy jakby
zachowaliby się w danej sytuacji, albo jak skomentowaliby dany wywód. "That
foot in your ass", "How you doing?", "Wait for it..."
- między innymi są to zwroty, które bez wątpienia przywołują nam konkretną
osobę. Kiedy wypowiada je ktoś inny, nie jest to dla nas przekonujące.
Znam to miejsce na pamięć
Na koniec wspomnę o nierozłącznym elemencie każdego sitcomu.
Czyli miejscu w którym rozgrywa się akcja.
Najczęściej niezmiennie jest to ten sam dom, pokój, piwnica, kawiarnia,
czy bar. Doskonale pamiętamy jak wygląda, moglibyśmy w wyobraźni idealnie
odtworzyć to miejsce, mimo że nigdy tam nie byliśmy, a nawet prawdopodobnie ono
nie istnieje. Bazą najczęściej są dwa/trzy pomieszczenia w których bohaterowie
spędzają czas i tam dzieje się cała dana akcja. W ten sposób twórcy zmieniając
środowisko w niektórych odcinkach, nadają im wyjątkowości. Zauważcie, ze
również trwalej zapisują się w naszej pamięci.
Sukcesów sitcomów można doszukiwać się w wielu aspektach serialu. Wydaje mi się, że wymienione
cechy są podstawą i najczęściej wpisują się w ramy tychże produkcji -
oczywiście mogą istnieć wyjątki. Tym samym wszystko to wzbudza w nas emocje i
zapewnia możliwość kilkakrotnego oglądania. Zawsze z chęcią wrócimy na kawę do
Central Perku, czy do piwnicy Erica Formana, znając już dane historię, jednak
przeżywając je na nowo. Bo każdy z nas ma taki sitcom, który potrafi oglądać
ponownie z zadowoloną miną. W takim razie zastanówcie się, jaki jest wasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz