Mija dokładnie rok, odkąd na ekranach kin doszło do pamiętnego pstryknięcia palcami. Wtedy byłem świadkiem najdłuższego bezdechu w sali kinowej. Owy rok wiązał się z tysiącami spekulacji, różnymi teoriami oraz niepokojem o losy bohaterów.
Wydaje mi się, że podobnie jak ja, większość osób przewidywała powrót "sproszkowanych postaci". Zatem największe obawy budziła oczywiście kwestia "oryginalnej szóstki Avengers". "Infinity War" okazał się drastyczny w swoim zakończeniu, jednak odczuwalne było kontinuum... Teraz nadszedł czas na "Endgame". Zapraszam do zapoznania się z luźnymi przemyśleniami i wrażeniami zaraz po seansie ;)
UWAGA - SPOILERY - nie czytajcie dalej, jeżeli nie oglądaliście filmu!
Nowa część Avengers, bez wątpienia przeznaczona jest dla fanów uniwersum oraz osób, które widziały przynajmniej część poprzednich filmów. "Infinity War" można było oglądać na świeżo, tutaj mamy zbyt dużą dawkę emocjonalną, wiązaną z natłokiem wątków z przeszłości. Trzeba jednak wiedzieć co niecno, żeby w pełni cieszyć się z seansu. Bez znajomości 11 letniej historii Marvel Studios, film może wypaść o wiele słabiej.