W bardzo dużym uproszczeniu, możemy przypisać gatunkowość do
danego aktora. Bo przyznacie, że Robbie Williams czy Leslie Nielsen automatycznie przywołują na myśl produkcje
komediowe, tak samo jak Sylvester Stallone filmy akcji. Jednak jest część
aktorów, którzy tworzą ciągle inne kreacje, czasami całkowicie odmienne od poprzednich.
Zaliczyć do nich możemy Sandrę Bullock, a także jedną z gwiazd najnowszej
produkcji, Jamesa McAvoy. Jest to aktor, który nieustannie udowadnia, że żadnej
roli się nie boi. Mogę powiedzieć, że wprost idealnie wpisał się do roli
pokręconego, a jednocześnie tajemniczego, łącznika głównej bohaterki. Również
swoje "5 minut" dostał John Goodman oraz Toby Jones. I mimo
niewielkiego udziału w całej akcji, podkreślają charakter filmu.
Zdecydowaną perełką jest Chralize Theron, która błyszczy i
olśniewa przez cały film. Tutaj duży
ukłon w stronę oprawy kostiumowej, gdyż co chwile widzimy wspaniale
"udekorowaną" bohaterkę. Obserwujemy ją praktycznie od początku, do
końca, śledząc każde ruchy i odkrywając historię. Jednocześnie nie jest ona orzechem
łatwym do zgryzienia. Nie jest to także miejska legenda, w stylu Wicka, jednak
bez problemu możemy stwierdzić, że to osoba doskonała w swoim fachu. I tak samo
"poznawanie" postaci jest ciekawym zabiegiem i przyjemnym
doświadczeniem. Sama aktorka zaś doskonale odnalazła się w swojej roli
intrygującej oraz zadziornej agentki, także uczestnicząc w kilku odważnych
scenach.
Historia jest zdecydowanie bardziej zagmatwana, niż
zemsta za zabicie psa i kradzież auta. Dostajemy intrygę - tajną misję oraz
wiele przeszkód na drodze bohaterów. Wszystko wydaje się być idealne. Po obejrzeniu
miałem jednak kilka mieszanych uczuć, co do samego scenariusza. Analizując go
ponownie, praktycznie nie mogę mu nic konkretnego zarzucić. Jednak to przykład dominacji formy, widowiska i rozrywki nad treścią, która nie jest w żaden sposób ambitna - lecz w tym wypadku to żadna przeszkoda. Jest to dobrze zrealizowany
film akcji, skłaniający nas do szukania rozwiązań, które mimo wszytko okazują
się błędne i rozwiane nieprzewidywalnym zakończeniem. Mianowicie, jeżeli
mieliście pomysł na zakończenie, jest duże prawdopodobieństwo, że mieliście
racje, jednak to nie wszystko. Jednym słowem, końcówka wodzi widza za nos i
pozytywnie zaskakuje.
Za co pokochałem ten
film?
Boska choreografia i stylowość walk. John Wick zachwycał
mnie względnym realizmem. Widzieliśmy rany, widzieliśmy obrażenia i wysiłek
wkładany w akcję, mimo wszystko była to poniekąd kreacja
"superbohatera" - "ducha", który może zmierzyć się z
każdym. Lorraine również udowadnia, że strach jest jej obcy. Wszelkie
ruchy są genialnie oddane. Każda akcja jest zrobiona tak, abyśmy mogli uwierzyć,
że to mogłoby mieć miejsce. Bohaterowie walczą tym, co znajdą pod ręką - nienaładowany
pistolet, schody, lampa, a nawet lodówka. Obserwujemy walkę na śmierć i życie,
gdzie nie ma znaczenia, jak widowiskowo wyeliminujemy wroga, liczy się tylko
likwidacja celu, wszystkimi dostępnymi środkami. Na dużą pochwale zasługuje
oddanie realiów przeciwników bohaterki. Gabarytowo więksi i silniejsi
przeciwnicy, stają się trudniejszą przeszkodą dla tajnej agentki, która musi włożyć
więcej wysiłku w walkę.
Druga kwestia to oprawa muzyczna. Urozmaicanie scen walki
muzyką znaną przez widzów ma na celu zminimalizowanie ich brutalności. Z jednej
strony jest to dość przerażający zabieg, kiedy zaczynamy się dobrze bawić w
rytm muzyki, podczas kiedy główna bohaterka zabija przeciwników. Z drugiej
strony jest to wspaniały element, który ubarwia nam film akcji i oferuje
wzmocnioną rozrywkę, zapadającą w pamięć. Osobiście jestem zwolennikiem tego
sposobu budowania dynamiki. Szczególnie, że usłyszycie tutaj kilka dobrze
znanych utworów. Do gustu przypadła mi także oprawa graficzna, budowana z
pojawiających się na ekranie informacji malowanych sprayem. Wszystkie elementy tworzą iście przekoloryzowany i wyrazisty obraz. I to jest rewelacyjne, bo wciąż nie ma na rynku filmowym przesytu takich historii.
Cienkimi nićmi szyte
Skala filmu nie obejmuje losów świata, jednak jest to sprawa
niezwykle ważna dla pewnych środowisk. Tym samym wszelkie sceny akcji
rozgrywają się kameralnie. Będąc czepialskim, w niektórych momentach byłby
wątpliwy brak reakcji stróżów prawa, na sceny rozgrywające się po obu stronach
muru berlińskiego. Mimo wszystko, film stara się utrzymywać wszelkie realia,
nie naginając ani odkształcając historii. Poniekąd jest to film akcji, więc nie
jest to wymóg, jednakże miła odmiana. Nie zabrakło również humoru wynikającego
ze zgryźliwości bohaterów oraz wielu odniesień do otoczenia. Między innymi możemy usłyszeć nazwisko Hasselhoff,
mimo braku jego obecności w filmie.
Czekałem na ten film od momentu wypuszczenia na rynek
pierwszego trailera. Drugi zwiastun, w przerobionym utworze "Blue
Monday", jeszcze bardziej wzmógł mój apetyt. Co dostałem? Kolejny, solidnie
zrealizowany film. Jeżeli spodobał Wam się John Wick (recenzja sequela tutaj) - ta produkcja jest dla
Was. Obiektywnie również mogę polecić tą produkcję, wszystkim fanom akcji i
dobrej rozrywki. Osobiście - bawiłem się rewelacyjnie i jestem niesamowicie
zadowolony z seansu. Czytałem plotki, że jeżeli film zarobi wystarczająco,
sequel jest kwestią czasu... A historia bohaterki ma na to potencjał... Czekam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz