Fabuła skupia się na relacji dwóch postaci. Marlo - kobiecie, która spodziewa się trzeciego dziecka oraz tytułowej Tully - nocnej niani zatrudnionej przez brata bohaterki. Ma ona pomóc w zajmowaniu się nowym członkiem rodziny. Jej dodatkowym zadaniem jest przywrócenie życia i radości w panią domu. Hobbistycznie spełnia się w roli sprzątaczki, kucharki oraz towarzyszki i przyjaciółki Marlo. Wszystko, aby pomóc jej w pokonywaniu codzienności.
Do samego końca nie byłem pewien w którą stronę zmierza film. Zdecydowanie nie jest to komedia jakiej się spodziewałem. Ciężko zaszufladkować ją także w kategorii dramatu. Relacja bohaterek do końca była owiana tajemnicą. Do tego stopnia, że w pewnym momencie spodziewałem się nawet romansu. Szybkie zakończenie bez wątpienia dało kilka rzeczy do przemyślenia. I chociaż zostało zaakcentowane wprost, ciężko było przyjąć je do wiadomości. Po szczegółowej analizie filmu wypada rewelacyjnie, a historia nabiera większego sensu. A pierwsza i końcowa scena tworzą idealną harmonię. Ale nie ukrywam - przez chwilę robiło się naprawdę dziwnie...
Charlize Theron nie wypada z formy i jak zwykle prezentuje swój świetny kunszt aktorski. Udźwignęła ciężar matczynej roli i bardzo dobrze prezentuje się na ekranie w takiej charakteryzacji. Zaskakująco wypadła również Mackenzie Davis (Tully), która swoją mimiką i zachowaniem potrafiła zaszokować. Po ujrzeniu kilku scen z jej udziałem spodziewałem się zmiany klimatu na horror. Ciężko określić, czy krwawy, czy grający na psychice. Po prostu nieprzewidywalny... I to było świetne!

Film nadal możecie obejrzeć w kinach i zachęcam żebyście to zrobili. Jest to naprawdę miła odskocznia od wszystkich wybuchowych premier tego miesiąca! Nietuzinkowa i zamknięta historia, która została dobrze zrealizowana. Ale nie liczcie na przezabawną komedię!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz