Przy okazji premiery nowego Sonica naprędce nadrobiłem pierwszą część, która okazała się całkiem przyzwoitym filmem. Po lekkim urazie do postaci CGI w filmach (,,Detektyw Pikatchu"'; ,,Kosmiczny Mecz 2"), Sonic przywrócił we mnie nadzieję. Z czystym sumieniem mogę polecić seans, ponieważ było to ładne i rozrywkowe kino familijne.
Kiedy już spełniłem obowiązek miłośnika kina, z czystym sumieniem mogłem sięgnąć po kontynuację, która właśnie trafiła do kin. Niestety druga część przyprawiła mnie o zawód, a produkcja dała sporo materiału do narzekania.
Zacznę jednak od pozytywów.

Jim Carrey, jak zwykle świetnie bawi się rolą, chociaż jego postać w porównaniu do poprzedniej części była zbyt przerysowana. Nie przeszkadzało to fabule, jednak po prostu część gagów i tekstów była średnio napisana. Na plus oczywiście cała reszta aktorskiej obsady. W końcu James Mardsen już od ,,Zaczarowanej" udowadnia, jak dobrze mu się gra z postaciami w CGI. (Idris Elba tylko głosowo, ale nadal pozostawia fajny wydźwięk w filmie).
Poza kreacjami aktorskimi, film w niektórych miejscach fajnie ogrywa świat wokół kultowego Sonica. Jako zagorzały szyderca produkcji na podstawie gier, przyznaje, że kontynuacja dobrze wykorzystuje różne motywy związane z Eggmanem (złoczyńcą filmu) i innymi postaciami, kreując ciekawy świat.
Przez to jednak film z kina familijnego przekształcił się w bajkę, która nieudolnie próbuje balansować z jednej strony na drugą. Nie pomagają w tym słabe dialogi, czy błędy w scenariuszu, gdzie logika niektórych działań, czasu trwania oraz ,,przypadkowości" pewnych rzeczy jest na tyle niejasna, że widzowi nie pomoże nawet największe zawierzenie. Wprowadzone zostają nowe postacie, z czego jedna jest wprowadzona dość zgrabnie (Knuckels), natomiast druga (Tails) nie otrzymuje żadnej konkretnej podbudowy.
Nie wiem jak film odebrałby młodszy widz, ponieważ mam wrażenie, że większość zabiegów muzycznych, czy efekciarskich została skrojona właśnie pod takie osoby. Starsi widzowie mogą zadowolić się zgrabnymi nawiązaniami do popkultury oraz okropnie wpisanymi żartami z podtekstem. Zabrakło w tym miejscu wyważenia i balansu, które było widoczne w pierwszej części.
Niestety ostatecznie podczas seansu bardziej nudziłem się, niż bawiłem. Nie oznacza to, że żałuję, ponieważ Sonic nadal jest bardzo charyzmatyczną postacią, która wypada o niebo lepiej niż inne produkcje tego typu (muszę jeszcze sięgnąć do nowego Toma i Jerrego). Dlatego mam nadzieję, że film zarobi swoje i powstanie trzecia cześć. Chętnie obejrzę dalsze losy bohaterów, mimo że druga cześć jest produkcją, do której zdecydowanie nie będę chciał wracać. Natomiast jeśli jesteście ciekawi - to śmiało polecam zobaczyć pierwszą, ale może na niej wystarczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz