Ciągłość fabularną sezonów zaburzyło wydanie serialu drużynowego, który poniekąd pełni istotną rolę w kompletności historii. Osoby, które nie oglądały tego drugiego serialu będą zastanawiać się, gdzie uciekły niektóre wątki. Jednak nieprzychylne opinie na temat "Defenders" nie sieją zamętu w solowych przygodach bohatera. "Daredevil" jest świetnym przykładem, jak po trzech sezonach, fabuła nadal może rozwijać bohaterów i fascynować widza.
Nie licząc znanych nam twarzy, pojawiają się nowe postacie. Agent FBI, Ray Nadeem (Jay Ali). To on wprowadza przyziemną sferę. Człowiek, który zmaga się z moralnością, służbą i zapewnieniem bezpieczeństwa własnej rodzinie. Postać, która z pewnością najbardziej "wgryzła się" w pamięć podczas 13-odcinkowej sesji. Wśród ciągłej fascynacji i budowanego napięcia, pojawia się scena, która może wywołać przysłowiowe ciarki.

Warto wspomnieć również o siostrze Maggie, która skradnie niejedno serce. Jest to nowa "lekarka", trener i duchowy przewodnik głównego bohatera, pomagający mu przejść przez kryzys wiary. Z różnymi skutkami, we wspaniale prowadzonych dialogach. Powraca także znana osobistość z pierwszego sezonu - Wilson Fisk, który tym razem rozdaje wszystkie karty i bawi się w scenarzystę trzeciego sezonu. Po tylu odcinkach w końcu możemy zobaczyć Kingpina w całej jego okazałości. Oczywiście nie zabraknie także długich, donośnych monologów. Ktoś tęsknił? ;) Ze starej ekipy powraca także Foggy w trochę nowej odsłonie, podobnie jak Karen, która wciąż pozostaje irytującą postacią. Jednak nie na tyle, żeby zaburzyć przyjemność czerpaną z seansu.
Serial zachowuje tendencje powolnego rozwijania fabuły, a następnie zadawania ciosu za ciosem, poprzez zwroty akcji. Jednak ostatni akt wkracza w zbyt komiksowy tor, tym samym biorąc zbyt duży skok z odcinka na odcinek. Może się wydawać, że brakuje epizodu 12,5. Nie jest to duża przeszkoda, ale przeskok można wyczuć. Szczególnie, kiedy porównujemy go z poprzednimi odcinkami. Ale to już naciągana czepliwość.
Bez zmian, we wspaniałej odsłonie, zostają ukazane sceny walki i specyficzny ruch kamery. Zdecydowanie dostrzeżemy upadek formy głównego bohatera, który zbiera więcej kopniaków, aniżeli zadaje.Ciekawe zostały również poprowadzone monologi wewnętrzne Matta, ale te już musicie zobaczyć sami.
Podsumowując - pochłonąłem odcinek za odcinkiem. Przypomniałem sobie za co tak bardzo uwielbiam ten serial. Czekam na więcej i mam nadzieję, że Netflix będzie walczył o pozostawienie "Daredevila", ogłaszając nowy sezon. Czekam i gorąco polecam. A jeżeli nie widzieliście poprzednich sezonów, to koniecznie nadróbcie, nawet jeżeli z superbohaterami Wam nie po drodze. Bo warto!
Chris
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz